wtorek, 19 lutego 2013

return of the jedi

Przypomniałam sobie, że lubię pisać. I jestem w stanie napisać coś dłuższego niż post z życzeniami na fejsie.. Mam lekką tremę, klawisze uciekają, plączą się, gubią się i stukają w inny rytm niż mój rozum. Co u mnie? Teoretycznie cudownie. Armia powiększona. Kolejny szeregowy zwerbowany. Kolejny generał zapewnia wierność. Jest tak słodko, tak fajnie, tak.. strasznie..
Wiecie skąd się bierze panika? Z braku wartości własnej? Z nadmiaru? Ja nie wiem. Ale znam ją, poznaję, każdego dnia tulę coraz mocniej. Etap fascynacji szlag trafił. Są obiady, jest pranie, sprzątanie, życie w sypialni-gdzie chociaż nowe ochy achy są zbyt znajome..
Czy można po życiu mieć nowe, drugie, kolejne dobre, zgrane zagranie, lepsze najlepsze uśmiechy, być na zawsze?
A może mamy tylko określoną ilość uczuć, niebo jest przed trzydziestką, przed armią, przed naszym teraz po prostu, może niebo już było? Teraz jest dobrze, jest praktycznie, jest dopasowanie, nie uwiera, nie ściska, nie zawraca w głowie. Jest pożywnie, pełnowartościowo, dieta szyta na miarę. Nie ma skoków ciśnienia, nie ma zawału, krew w żyłach nie wrze, nie będzie udaru.
Jestem głupia i kuszę los? A może jestem szczęściarą?